Czekolady po dwa złote, ptasie mleczko!

Wszyscy wrocławianie na pewno nie raz to słyszeli . Niewielu jest jednak takich, którzy wiedzą cokolwiek o kobiecie, która powtarza to zdanie kilkaset razy dziennie. Starsza pani z walizką na kółkach sprzedaje w przejściu podziemnym pod Rondem Reagana czekolady i ptasie mleczko. Ta urocza kobieta ma na imię Teresa, 58 lat i pochodzi z Braniewa.

Spotkałam ją na dworcu autobusowym PKS. Na rozmowę zgodziła się od razu, ale początkowo niewiele chciała mówić. Wstydziła się przyznać do bycia bezdomną. Po kilkunastu minutach trochę bardziej mi zaufała i zaczęła opowiadać o sobie szczerze.

pani

We Wrocławiu jest od pięciu lat i od samego początku nie ma gdzie zamieszkać. Trudno mi napisać cokolwiek o wykształceniu i wcześniejszej pracy. Z tego co mówiła, skończyła szkołę zawodową, czteroletnie liceum, kurs ekonomiczny i przez 20 lat była księgową. Nie rozumiem dlaczego, więc nie ma renty bądź emerytury. Początkowo szukała pracy na etat. Sprzątała we wrocławskich akademikach, ale nigdy nie trwało to dłużej niż kilka miesięcy. Pytałam, czy nie chciałaby spróbować jako kasjerka albo roznosicielka ulotek – tam przynajmniej dostałaby wypłatę. Stwierdziła, że przyzwyczaiła się już do tego co robi i nie wyobraża sobie siebie w innym miejscu.

Pani Teresa nie była w stanie oszacować ile czekolad dziennie sprzedaje, ale wystarcza jej na posiłek i napoje. Dodatkowo stara się odkładać pieniądze na hotel, w którym co jakiś czas może się wykąpać i przeprać ubrania. We Wrocławiu nie ma nikogo, ani rodziny, ani przyjaciół, ani nawet znajomych. Rozmawia tylko z przypadkowo poznanymi osobami. Dzięki nim jest w stanie kupić sobie lekarstwa gdy zachoruje, czy cokolwiek do ubrania.

Zapytana o problemy ze strażą miejską lub policją, odpowiedziała, że upominają ją zarówno w miejscu pracy jak i na dworcu, ale nigdy nie dostała mandatu. Nie jest też specjalnie kolorowo, bo nie raz ktoś ją okradł. Zdziwiłam się kiedy kategorycznie odmówiła noclegu w przytułku. Stwierdziła, że woli dworzec PKS, bo takie miejsca jak noclegownie ją odstraszają.

„Pani od czekolad” (jak mówią wrocławianie), ma dwóch synów, miała też męża. Nie chciała opowiadać szczegółów, uszanowałam to i nie dopytywałam. Mówiąc o tym nie zrobiła się wyraźniej smutna. Często powtarzała o przyzwyczajeniu i radości z tego co ma. Z pewnością boi się choroby, która definitywnie przekreśliłaby jej szansę na jakiekolwiek zarobki.

Pani  Teresa, sprawiła, że po kilkudziesięciu minutach rozmowy zaczęłam myśleć w jaki sposób mogłabym jej pomóc. Jeżeli jesteście z Wrocławia albo kiedykolwiek odwiedzicie to miasto, kupcie czekoladę za dwa złote albo ptasie mleczko.

q_kielka

4 uwagi do wpisu “Czekolady po dwa złote, ptasie mleczko!

  1. Dobry początek, zobaczymy jak się to rozwinie, na pewno wpadnę od czasu do czasu coś przeczytać 😉 fajnie choć trochę poznać osobę, którą spotykasz niemalże za każdym razem, idąc tunelem pod grunwaldem

    Polubienie

  2. Witam,
    Wczoraj po raz pierwszy od ponad roku przechodziłam przejściem podziemnym pod rondem Regana i spotkałam tam pania Terese. Jej widok tam, stojacej niezmiennie od kilku juz lat, miejscu byl dla mnie wstrzasajacy. Kiedy jeszcze studiowałam widywalam ja regularnie po drodze na uczelnię. Potem, kiedy nie bywałam juz w tym miejscu po prostu zapomniałam o jej istnieniu. I wczoraj, kiedy ja zobaczylam, pomyslalam, ze tyle czasu uplynelo a nic dalej nie zmienilo sie dla tej kobiety. W dodatku dzis po poszukiwaniu jakichkolwiek informacji na temat tej kobiety trafilam w to miejsci gdzie dowiedzialam sie, ze ona tak naprawde nie ma domu (sadziłam, że byc moze dorabia do niskiej renty). Ta cala sytuacja jest tak przykra, ze nie znajduje slow zeby to opisac.
    Wczoraj, kiedy przechodzilam obok niej, p. Teresa praktycznie zasypiala na stojaco a potem, idac w druga strone widzialam jak zbiera swoje rzeczy i konczy prace. Nie wygladala dobrze – z dosc widocznym trudem powoli stawiala kazdy krok i bardzo powoli ciagnela swoja walizke. Dzis ok. 20 szukalam jej na pkp i na pksie (pomyslalam ze byc moze bedzie tam nocowac), zeby porozmawiac z nia, upewnic sie czy wszysko w porzadku i wspomoc jakas symboliczna kwota, jednak niestety nie spotkalam jej.
    Dziekuje Ci bardzo – Autorko bloga – za ten wpis, ktory przyblizyl mi nieco sytuacje pani Teresy.
    Ja rowniez zastanawiam sie, w jaki sposob moglabym jej pomoc. Czy po rozmowie z nia poza kupnem od niej czekolady przychodzi Ci do glowy co dobrego mozna dla niej zrobic? Byc moze ona sama wspomniala o czyms co mogloby jej ulatwic kolejne dni?

    Polubienie

    1. Wspaniale, że są tacy ludzie jak Pani.
      Ciepłe ubrania i posiłki, to coś czego na pewno potrzebuje. Pieniądze przydałyby się na lekarstwa.
      Najgorsze jest to, że Pani Teresa nie chce zmienić pracy i dworca na noclegownię.

      Polubienie

      1. Witaj Karolino,
        przesyłam kilka nowych wiesci z frontu. Ostatecznie udalo mi sie trafic w ostatnim czasie na pania Terese 2 razy. Pierwszy raz po nowym roku widzialam ja – niestety w nocy na lawce na PKSie, gdzie podsypiala pod golym niebem (przemieszczalam sie autobusem nocnym). Po tym co napisalas Karolino w swoim wpisie bylam przekonana, ze p.Teresa ma mozliwosc nocowac w poczekalni PKSu. Jak sie okazuje, niestety poczekalnia jest na noc zamykana i p.Teresa poza sporadycznym nocowaniem w hotelu, nocuje pod golym niebem :((. Porozmawialam z nia chwile, dalam jakies drobniaki i niestety musialam wsiadac do autobusu ktory zaraz odjezdzal. Obiecalam, ze jeszcze ja odwiedze. Dzis natomiast udalo mi sie ja zaprosic na obiad do pasazu grunwaldzkiego – chociaz tyle z dobrego moglam dla niej zrobic. Najwyrazniej ucieszylo ja to bardzo – jak sama mowila, nie jadla prawdziwego obiadu od bardzo dawna (wspominala cos o 3ch latach(!)). Mialysmy dla siebie godzine wspolnego czasu, w trakcie ktorego dowiedzialam ze, ze p.Teresa ma jakies problemy z nogami (z chodzeniem). Ma takze oslabiona jedna reke. Niesety nie wiem co spowodowalo, ze podupadla na zdrowiu, przekaz byl dosc niejasny a sama nie chcialam usilnie dopytywac. Mam takze zamiar dowiedziec sie jakie sa warunki pomocy i zasady przyjmowania kobiet do schroniska prowadzonego przez Stowarzyszenie Brata Alberta na Strzegomskiej. Za moją namową, ostatecznie P.Teresa poprosila abym to sprawdzila, jednak z calego kontekstu rozmowy dalo sie odczuc, ze p.Teresa nie moze zapewnic, ze zechce skorzystac z tej formy pomocy. Ososbiscie mysle, ze najwazniejsza rzecza dla niej na chwile obecna powinno byc znalezienie dachu nad glowa i zapewniene stałych cieplych posilków. Jak pisalam, znam z widzenia p.Terese od samego poczatku gdy tylko sie pojawila na placu grunwaldzkim. Pamietam jak poruszala sie bez problemu 5 lat temu i widze z jakim trudem chodzi czy nawet stoi dzis. Obawiam sie, ze niestety brak dachu nad glowa i dostepu do zwyklych ludzkich warunkow bytowania tak bardzo nadszarpnal jej zdrowie.

        Pozdrawiam

        Polubienie

Dodaj komentarz